Jak wam się podobają moje różowe włosy? Chociaż miejscami wyglądają na bardziej czerwone, a chwilowo rudawe, ale ja jestem zadowolona. Zawsze powtarzałam, że róż nie jest dla mnie, wręcz nienawidzę tego koloru. A teraz? Bęc i jest! Zapytacie jak to się stało, już tłumaczę :) 

Po moich przygodach z niebiesko-zielonymi włosami zapragnęłam na nowo blondu, a prędzej ombre. Nie wiedziałam jak się za to zabrać, bo w końcu moje końcówki były zielono brązowe, a góra mahoniowa. Ciężki orzech do zgryzienia dla osoby, która nie zna się prawie nic a nic na fryzjerstwie i pastwi się sama na swoich włosach. To się nazywa poświęcenie w eksperymentach. Mogłabym pójść na łatwiznę i udać się do fryzjera, ale co by mi to dało? Gotowy efekt, a ja chce wiedzieć JAK TO ZROBIĆ?!

Postanowiłam na nowo rozjaśnić włosy, pozbyć się uprzednio brązowej farby i stonować. Uwaga, to słowo klucz. Zwykle tonowałam fioletową płukanką, dzięki której otrzymywałam piękny, zimny blond. Jednak przy zielonych końcówkach jest to niemożliwe, gdyż robią się jeszcze bardziej zielone. Fuj jak glony. Postanowiłam ogarnąć paletę barw i wywnioskowałam, że na odcienie zieleni idealnym rozwiązaniem będzie czerwień albo róż. Jak postanowiłam, tak też zrobiłam. Zaopatrzyłam się w różową płukankę do włosów i zaczęłam dzikie eksperymenty. Zwykle używając fioletowej dodaje półtora łyżki płukanki na dwa litry wody. Tak samo postąpiłam z ową różową. Jaki to był błąd... Nie dość, że łyżka sporo odbiegała głębokością od standardowej, to chyba chlupnęłam za dużo i efekt widzicie, dziki róż. Powiem wam, że odwagę w sobie mam, bo nawet nie panikowałam. Przyjęłam tę porażkę jak przystało na włosowego naukowca. Po wysuszeniu włosów stwierdziłam że helouł, efekt osiągnięty, zieleń została zniwelowana, co nie? Nie masz się co martwić, a różowy no cóż, będę oryginalna :)
Co jakiś czas kolor mi się wypłukuje, nawet bardzo szybko, więc nie mam się co martwić, że na zawsze będę kolorowa. Najbardziej interesujące jest to, jaki wiele kolorów mam na głowie. Po każdym myciu inny. Taka szalona paleta barw na głowie Mone :)

Postanowiłam uwiecznić te jaskrawe kłaki (ich kondycja jest coraz gorsza) razem w zestawie ze stylizacją. Oczywiście jak przystało na Mone, zdjęcia zrobiłam sobie sama ze statywu, a przy okazji złapał mnie deszcz, który możecie podziwiać w postaci małych plamek na płaszczu czy bluzce :)
Postanowiłam na trencz w pięknym zielonym kolorze, idealnie kontrastuje z włosami (wyglądam trochę jak różyczka), a do tego aby kolorów nie zabrakło - rudawo-rdzawa bieliźniana koszulka. Idealnym dopełnieniem są czarne spodnie i wyższe botki. Ale nie próbujcie tego w domu, teraz lepiej załóżcie lekką sukienkę. Chociaż pogoda zmienną jest, kto wie co będzie jutro i czy trencz mi się nie przyda :)



Koszulka - New Look  ||  Trencz - H&M  ||  Spodnie - Stradivarius  ||  Buty - H&M











***

Możecie mnie znaleźć również na innych stronach:  



3 komentarze:

  1. Stylizacja jest piękna, ale twoje włosy są genialne ;*


    Zapraszam do mnie:
    BLOG

    INSTAGRAM

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale niespodzianka, myślałam, że taki kolor był planowany! Ale przynajmniej przekonałaś się, że ten róż wcale nie jest taki zły i bardzo Ci pasuje! I zielony płaszcz idealnie się komponuje :)

    ab-photographs.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Trafiłam na Twojego bloga przed Twój kanał na Youtube.
    Robisz bardzo świetne zdjęcia ;)

    OdpowiedzUsuń